Samolot mamy o 6:50. Ale trzeba jakoś dostać się na lotnisko. Z Eforie. Nocnego pociągu nie ma, autobusu także. Najwcześniejszy odjeżdża z Konstancy o w pół do piątej. Nie zdążymy. Do Bukaresztu nie chcemy wracać i nie chcemy tam spać, ze względu na nasz pierwszy nocleg. Idziemy po radę do Radu. Ten obiecuje, że znajdzie kogoś kto nas zawiezie do Otopeni. Wywiązał się z obietnicy. Znalazł kumpla taksówkarza, który za 150 euro (ponad 260 km) zgodził się zawieść nas nocną porą na samo lotnisko. Jesteśmy pod wrażeniem dacii logan. Cztery plecaki bez problemu wchodzą do bagażnika, a jeszcze zmieściłyby się małe plecaczki. Mare auto... Dojechaliśmy po 3 godzinach. Taksówkarz trochę pobłądził w okolicach Bukaresztu, gdzie na obwodnicy nie było żadnych drogowskazów. Odlecieliśmy bez problemów. La revedere Romania!
A po powrocie do domu okazało się, że chei pierdute...