Ocena:8
Docieramy do Koperu. Na dwie noce. W planie mamy zwiedzanie tego największego miasta słoweńskiego Primorja i słoweńskiej części półwyspu Istria, oraz wypad do Piranu. Z noclegu w Piranie zrezygnowaliśmy, bo tam podobno dużo drożej. Okazało się, że w Koperze wcale nie jest tanio, no i pokój (4-osobowy) taki sobie.
Jadran to słoweńska (i chorwacka zarazem) nazwa Adriatyku. Niezwykle nasłonecznione wybrzeże nas również wita piękną pogodą. Wreszcie. Później widzieliśmy na mapkach w telewizyjnej prognozie pogody, jak słoneczną Istrię otaczają deszczowe chmury.
Miasto mi osobiście się podoba. To mój pierwszy kontakt z adriatyckimi klimatami. Inni współpodróżnicy nie są zachwyceni. Drobnym zgrzytem był fakt, że poproszony o wskazanie drogi do pizzerii (nazwy nie pamiętam) dziadek, bez naszej zgody (i wiedzy - myśleliśmy, że idzie swoją drogą) sam nas do niej zaprowadził, i jeszcze żądał zapłaty. 5 euro. I stał obok naszego stolika, dopóki kelnerzy go nie wyprowadzili.
A pizza z pršutem, czyli miejscową szynką była wyśmienita.